Projekt Mały Dorosły ujęcie 2gie "emocjonalne"
- Opublikowano w Blogi
- Skomentuj jako pierwszy!
Pasjonatka życia na pełnych obrotach, stawiania sobie wysokich poprzeczek i pokonywania barier. Doświadczony w pracy z młodzieżą pedagog oraz obecnie life & career coach ( w rodzaju męskim, z prośbą o wyrozumiałość u wszystkich genderystów:) )
URL strony: http://www.facebook.com/AAdamskaLifeCoachingWitajcie moi drodzy czytelnicy w kolejnym wpisie z cyklu " obalanie mitów - w odpowiedzi na pytania ". Usłyszałam ostatnio " hej Agnieszka jak to jest, że pracujesz i wspierasz innych, piszesz te różne mądre rzeczy na blogu, facebooku czy irlandi.ie ale patrząc na niektórych bardzo bliskich członków twojej rodziny to im jakoś pomóc nie umiesz, bo nie do końca tryskają życiowym szczęściem. To jak to jest? "
Drodzy czytelnicy to pytanie wywołało we mnie niesamowitą euforię bo zorientowałam się, że w żadnym wpisie nie poruszałam kwestii czy coaching działa na każdego? I jeśli nie to dlaczego nie? Przypomnę też trochę o roli i efektywności coacha.
Hmmm... moi drodzy to trochę tak jakby oceniać instruktora fitness, przez pryzmat członków jego rodziny. Instruktor jest dobry bo jego siostra jest szczupła i wysportowana albo kiepski gdy ona jada kebaby i w dodatku brat przyrodni ma sporą nadwagę.
Po pierwsze: Coaching to nie jest tylko zawód ale i styl życia, który przyjmuje coach, ale już nie koniecznie wszyscy inni, którzy go otaczają.
Po drugie: w coachingu każdy jest indywidualną, kreatywną jednostką odpowiedzialną za samą siebie.
Po trzecie: coaching to proces wprowadzania zmian, za które wyniki odpowiada osoba która w pełni się zaangażuje w ich wprowadzanie.
Po czwarte: coaching jest alternatywą dla zdrowych psychicznie osób ( tzn. Nie cierpiących na depresję, uzależnienia, traumy itp.)
Po piąte: Coaching jest dobrowolny i to dana osoba decyduje czy chce podjąć pracę z coachem czy nie.
Po szóste: coach wspiera cię podczas odsłaniania przez ciebie kart, a nie sam je odsłania i daje ci instrukcję obsługi pt. "Szczęśliwe życie."
Gdybym skorzystała z oferty treningowo – żywieniowej trenera fitness i nawet gdybym mu słono za to zapłaciła, ale po 2 tygodniach przestałabym się stosować do jego zaleceń i powróciłabym do swoich starych nawyków, to które z stwierdzeń byłoby prawdziwe w tym przypadku.
a) trener jest beznadziejny bo moja sylwetka się nie zmieniła, a przecież zapłaciłam ....zł/euro
b) moja sylwetka się nie zmieniła bo ja nie wprowadziłam żadnej zmiany aby ją (sylwetkę) zmienić.
Albo napisałabym do telewizji, że od lat siedzę rano na kanapie wcinając pączka i popijając colą oglądam poranne fitness na programie pierwszym i...nie widać efektów! Ba chyba nawet robię się większa hmmm interesujące czyż nie?
Nie oszukujmy się rozwój osobisty staje się coraz bardziej popularny. Różnego rodzaju warsztaty i seminaria cieszą się pełnymi salami. Ale nawet wśród uczestników znajdą się osoby, które uczestniczą w nich i doładowują się pozytywnie ale tylko do momentu aż nie pojawi się następne inspirujące szkolenie. Co dzieje się pomiędzy? Nic!
Kochani jeśli coaching ma działać to osoba która z niego korzysta musi się w pełni zaangażować!! Więc jeśli zastanawiacie się czy coaching zadziała na was do odpowiedzcie sobie najpierw na pytanie: Czy chcę się zaangażować na 100% i wziąć na siebie odpowiedzialność za moje życie? Jeśli odpowiedz brzmi tak to coaching zadziała.
Na zakończenie podzielę się z wami moimi ulubionymi cytatami, które będą doskonałym podsumowaniem mojego wpisu.
" Każdy sukces zaczyna się od pierwszego kroku. Gotów na to aby wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć działać?"
" Małe czyny które robisz, są lepsze od wielkich które planujesz" George Marshall
CDN.....
Drodzy czytelnicy ten wpis będzie o moich obserwacjach dotyczących najczęstszych powodów odczuwania dyskomfortu emocjonalnego czyli złości, smutku, bezsilności, zniechęcenia, rozdrażnienia, rozczarowania i wszystkiego co stoi za nawarstwiającym się stresem. Celowo nie używam słowa negatywnych emocji, bo nie uważam aby takowymi były ale to już temat na osobny wpis, tzn. ja chciałabym mu poświęcić więcej uwagi w osobnym artykule i tak też zrobię (czytaj: w osobnym nie następnym).
Moi drodzy nie znajdziecie tu jednak kwestii definicyjnych pojęcia “frustracji”. Dla chętnych zgłębienia tematu, zapraszam do zapoznania się z fachową literaturą.
Wracając do tematu, chciałabym pokazać wam spojrzenie na przyczyny “frustracji” z innej strony. Po co? Po to by wykorzystać te mniej chciane emocje do efektywniejszego działania i wprowadzenia się w stan równowagi, harmonii, zamiast chaotycznego działania i wbijania się w ziemię czy biegania niczym chomik w swoim błędnym kole myślowym.
Po pierwsze jeśli znamy przyczynę stanu w jakim się znajdujemy tzn. wiem, że jestem zła i z jakiego prawdziwego powodu, to potrafimy sobie z tym poradzić np. krzyczę na partnera tak naprawdę nie za to, że wracam do domu, a on od progu nie zauważył mojej nowej fryzury. Jestem zła bo szefowa dała mi dodatkową pracę i to jeszcze w sposób narzucający - według moich odczuć. Ja jednak (z takich czy innych powodów ) odmówiłam jej w głowie ( wyrażając pełną dezaprobatę do sposobu w jaki się do mnie zwróciła ) ale już na głos, wydobyłam z siebie ciche “ jasne, zrobię to...”.
Po drugie jak już znajdziemy źródło to możemy spojrzeć na nasz stan emocjonalny z innej strony. Jakiej? Już wyjaśniam.
Ktoś mógłby powiedzieć, że “frustracje” same w sobie są złe i im mniej ich w naszym życiu tym lepiej i tym zdrowsi jesteśmy. Czy tak jest naprawdę? Nie wiem ale wiem, że jeśli wierzysz, że coś jest takie, a nie inne to tak jest i to dostajesz. Moi drodzy, a co by było gdybyśmy spojrzeli na “frustracje” trochę z innej strony? Co gdybyśmy potraktowali je tylko i wyłącznie jako informacje, że...coś zostało zaburzone, jakaś z naszych sfer czy potrzeb może zaniedbana lub zapomniana? Dzięki tej informacji którą nazywamy “frustracją” mamy okazję zatrzymać się i przyjrzeć z bliska nad czym chcielibyśmy popracować i gdzie wprowadzić zmianę oraz jaką aby nie odczuwać nie potrzebnych i nie chcianych przez nas emocji. Drogi czytelniku gdy poczujesz się sfrustrowany zatrzymaj się w miejscu ( trochę jak podczas zabawy w figury woskowe) powiedz do siebie dziękuję ci moja frustracjo znajdę to co mi ciebie przysłało, zmierzę się z tym i pożegnam! Będąc wdzięcznym za frustrację jakiej doświadczamy i wyrażając tą wdzięczność na głos odbieramy jej moc i nasz mózg i ciało już zaczyna traktować ją rzeczywiście tylko jako informację i zaczyna szukać rozwiązań wyciągając nas z błędnego myślowego koła! Koła “jak to i tamto jest złe, w pracy ktoś nas źle potraktował, pani w sklepie wydała za mało reszty, do tego pryszcz na nosie, kolejna zmarszczka, on nie powiedział, że ładnie wyglądam, brak marchewki w sklepie do zupy i w ogóle życie jest do dupy”. Dlatego zachęcam abyś spróbował zaobserwować co stanie się jeśli zaczniesz używać słowa “informacja” zamiast “frustracja”? Bo jak to napisał Jacek Walkiewicz “ zmień swoje słownictwo, a zmienisz swoje życie”.
Jeśli potrafimy się trochę zdystansować i potraktować swój stan psychiczny/ emocjonalny jako “informację” to potrafimy jej także dokopać.
Potrafimy zbudować skuteczny plan działania! Szukamy sposobów jak zmienić frustrującą nas sytuację zamiast wyładowywać się gdzieś indziej, na kimś innym lub na sobie samych bo przecież to i tak nie rozwiążeproblemu, tylko go zagrzebie.
Więc niech problem będzie wyzwaniem, znajdź jego źródło i zmierz się z nim, zamiast w odpowiedzi na pytanie co ci jest? Jesteś jakaś poddenerwowana? Powiedzieć co naprawdę cię trapi, a nie “hmm sama nie wiem, poprostu jestem zła i już”. Nikt nie jest zły czy smutny tak sobie i już! Zawsze coś za tym stoi i...i już!
Niektóre przyczyny frustracji, z którymi najczęściej spotkałam / spotykam się podczas:
pracy z klientami;
rozmów i obserwacji moich bliższych i dalszych znajomych;
będąc świadkiem różnych sytuacji, gdzie role główne odgrywają zupełnie obcy mi ludzie;
tym punktem zakończę na sobie samej, bo przecież ja również czuję się czasami sfrustrowana tzn dostaję informację, że czas skupić na czymś uwagę i to zmienić. Tak moi drodzy też czuję się czasami sfrustrowana mimo, że jestem kobietą dla której coaching to pasja i styl życia. Mimo, że pracuję nad sobą porównywalnie ciężko niczym Rocki Balboa podczas swoich treningów. Tylko zamiast skakanki i surowych jajek, ja przekształcam przekonania blokujące, na takie, które dają kopa oraz zmieniam stare nawyki na nowe ( po to tylko aby za jakiś czas znowu je zmienić ale o tym kiedy indziej).
Przyczyny odczuwania dyskomfortu psychicznego/emocjonalnego:
Dialog wewnętrzny jaki prowadzimy w swojej głowie. Przekonania jakie mamy na swój temat oraz innych ludzi i otaczającego nas świata.
Życie “tu i teraz”, a raczej nie życie “tu i teraz” tylko tam w przeszłości lub gdzieś w przyszłości.
Nieuświadomione, lub źle sformułowane cele albo bardzo odległe, wręcz wydające się być nie do zdobycia w tym życiu. I tu jest miejsce i rola do popracowania nad motywacją ( więcej na ten temat w wpisie “po cholerę amerykańskie cele” ).
Nie zaspokojone, zaniedbane potrzeby. Tu zapraszam do przypomnienia sobie całej piramidy potrzeb Maslowa, gdyż na każdym poziomie musimy dbać o swoje potrzeby, nie tylko jeść i pić ale też rozwijać się itp. Warto w momencie gdy zauważamy, że jesteśmy sfrustrowani i mamy wrażenie, że to coś co w nas rośnie nie od dziś, przyjrzeć się tej piramidzie i odpowiedzieć na pytanie: czy nie zapomnieliśmy, czy nie pominęliśmy jakiejś potrzeby? A może potraktowaliśmy którąś z tych pierwotnych za mało istotną i przeskoczyliśmy wyżej?
Brak/zachwianie równowagi życiowej oraz równowagi między potrzebami- pragnieniami-marzeniami ( o tym było w sekciarsim balansie życiowym ).
Oczekiwania: względem siebie i innych oraz innych względem nas.
Podsumowując :
Znajdz źródło, korzenie swojego dyskomfortowego samopoczucia;
Zatrzymaj się i nazwij je oraz potraktuj jak “informację”;
Wyraź wdzięczność otrzymanej informacji tj. powiedz do siebie “dziękuję ci moja frustracjo znajdę to co mi ciebie przysłało, zmierzę się z tym i pożegnam! “
Odpowiedz sobie na pytanie Co ja mogę zrobić aby poczuć....?( tu wpisz pozytywną emocję jaką chcesz czuć wzamian )
Zbuduj plan działania jak rozwiązać stresującą/frustrującą sytuację i
DZIAŁAJ!!!
CDN....
W następnym wpisie rozszerzę jeden z powyższych punktów. Zapraszam!
Moi drodzy czytelnicy, dwa zdania dokańczające sprawy coach vs klient, nim przejdę do klient vs reszta świata i przyrody. Wsłuchując się w mowę werbalną i niewerbalną klienta coach po prostu podąża za nim i zadaje pytania trafiające w sedno. Wypowiadając myśli na głos, zaczynamy skupiać się na rozwiązaniach i sami znajdujemy odpowiedź! I “zawsze dokonujemy najlepszych dostępnych nam wyborów” M. Bennewicz. Coach absolutnie nie powie co mu się wydaje najlepsze dla ciebie bo po pierwsze nie wie, a po drugie tylko ty to wiesz! Więc trochę więcej wiary w siebie i zaufania!
Jeśli np. przyjdziesz...
Ty: Nie mam pojęcia co robić, mam wrażenie, że całe życie wali mi się na głowę! W pracy przybywa obowiązków, co za tym idzie stresu, a w domu żona ma ciągłe pretensje o wszystko i nie potrafimy się absolutnie dogadać.
To coach nie powie ci co masz robić tylko zada pytania typu ( czytaj “typu”, a nie dokładnie/identycznie takie jak poniżej):
1. Co dla ciebie jest najważniejsze w tej sytuacji?
2. Opisz jak wyglądałaby dla ciebie idealna sytuacja?
3. Co pomogłoby ci wprowadzić większy spokój w twoje życie?
4. Na czym chciałbyś się skupić w pierwszej kolejności ( praca, relacja z żoną, coś zupełnie innego), a co miałoby pozytywny wpływ na twoje życie?
Tu należy wspomnieć, że coach dysponuje również narzędziami których opis pominę, a które mają wielkie znaczenie dla dokonania trafnej oceny rzeczywistości oraz dla dalszej współpracy.
Mam nadzieję, że jaśniejsze stało się rozgraniczenie odpowiedzialności należącej do coacha, a tej która leży po stronie dorosłego, zdrowego na umyśle klienta.
Chciałabym jednak rozszerzyć trochę odpowiedzialność za swoje życie i decyzje klienta w kontekście innych otaczających go ludzi (bliskich, rodziny, znajomych, współpracowników, zupełnie obcych, polityków itp.).
KLIENT vs RESZTA ŚWIATA.
Podejmując się sesji coachingowych usłyszycie, że coaching pracuje na osobie obecnej, a nie pracuje na osobach trzecich. Jeśli pragniecie cokolwiek zmieniać to możecie zmienić tylko siebie!!A zmieniając siebie, można tylko spokojnie obserwować jak wszystko inne dookoła zaczyna się zmieniać. Ale zawsze należy zacząć od siebie, tylko od siebie! I tu może pojawić się zdziwienie, a u niektórych nawet małe oburzenie bo “ jak to?!! przecież to, że jestem tu gdzie jestem to wina…”, “gdyby nie partner który już w ogóle się mną nie interesuje byłabym szczęśliwa”, “po co się starać tu i tak się nie dorobię bo tu tylko złodzieje i politycy mają”, Ahhh...wszyscy odpowiedzialni za to co nas spotyka tylko nie my, my tu jesteśmy w tym życiu tylko przypadkiem to “ci oni inni” grają główne role i od ich łaski i nie łaski zależy co to z nami będzie. A czy zadaliście sobie kiedyś pytanie typu: Co zależy ode mnie w tej sytuacji? Co ja mogę zrobić aby…?
Inni jak inni, o naszym nastroju jeszcze decydują siły takie jak: pogoda, ciśnienie, bo to początek tygodnia, bo to już ostatni dzień tygodnia itd. idp. Hmmm….to tak jak ta zima, która co roku o tej samej porze zaskakuje polskich drogowców.. i kierowców.. i w ogóle wszystkich zaskakuje!
Najbardziej dla mnie uderzające jest to jak wielu ludzi nie wierzy w siebie do tego stopnia, że nawet za pozytywne rzeczy obarcza siły nadprzyrodzone, nie przypisując sobie absolutnie sprawstwa. Mówiąc np. “udało mi się”. Nie kochani, w życiu się nic nie udaje! Ale za to jak już coś się schrzani to z łatwością mówimy “zjebałem to” zamiast “się popsuło”, bo tu już powiecie, że samo to się nic nie psuje, prawda?
Proponuję krótkie ćwiczenie dla wszystkich którym się udaje. Stańcie przed lustrem, poprzyglądajcie się sobie przez parę sekund (kto chce to może i dłużej, jeszcze lepiej) a następnie powiedzcie na głos: Zrobiłem/am…….Osiągnąłem/Osiągnęłam…...w miejsce kropek wpiszcie to co zazwyczaj uważacie, że wam się tylko udaje. A gdy zechcecie powiedzieć, że coś schrzaniliście to proszę zamieńcie tę sekwencję na pytanie na głos: po co to się stało? I wymieńcie minimum 3 pozytywne wyciągnięte lekcje. Np. (zaczerpnięty z magazynu “Coaching” napisany przez M. Grzesiaka) oblałeś się kawą w aucie, lekcje na przyszłość: 1. wypiję kawę w domu, 2. kupię zamykany termiczny kubek, 3. w samochodzie będę pił tylko wodę z małej butelki. Moi drodzy czytelnicy stańcie twarzą w twarz, z prawdą tzn z tym, że jesteście zajebiści i bądźcie świadomi swoich sukcesów oraz odbierzcie “innym” moc decydowania o waszej teraźniejszości i przyszłości = weźcie odpowiedzialność w swoje ręce!!
PODSUMOWUJĄC:
COACH vs KLIENT
1. Coach jest odpowiedzialny za postępowanie zgodnie z etyką, kierowanie procesem coachingowym, świadome stosowanie metod, technik, narzędzi, umiejętności.
2. Coach uświadamia klientowi, że jest on zdrową pełną zasobów, kreatywną całością:
odpowiedzialną za swoje decyzje:
Co jest dla ciebie najważniejsze w tej sytuacji?
Jakie widzisz opcje w związku z omawianym tematem?
Jakie są mocne i słabe strony omawianych opcji?
odpowiedzialną za swoje wybory:
Która z wymienionych opcji najbardziej ci się podoba?
która przyniesie ci najwięcej satysfakcji?
Którą wybierasz? kiedy i gdzie?
odpowiedzialną za swoje nastroje:
Co sprawia, że to co on powiedział tak cię dotknęło?
Co dokładnie poczułaś?
Co chciałabyś w zamian?
Co zależy od ciebie w tej sytuacji?
Jaki masz na to wpływ?
Co ty możesz zrobić aby to poczuć?
Co ty możesz zrobić aby następnym razem uniknąć przykrych emocji?
odpowiedzialną za swoje działania:
Co już próbowałeś?
Jakie były skutki?
Co dokładnie chcesz zrobić?
Jaki będzie pierwszy krok?
Kiedy go zrobisz?
KLIENT vs RESZTA ŚWIATA
3. “Nikt nie może mnie skrzywdzić bez mojego przyzwolenia, nikt nie ma takiej mocy!” Byron Katie
4. Kochani czas wziąć życie w swoje ręce i stać się jego głównym bohaterem a nie tylko statystą! Niesamowitym uczuciem jest poczucie sprawstwa za swoje myśli, wybory, decyzje, działania, nastroje! Czuje się wtedy niesamowitą moc która pcha do przodu, zawsze do przodu i tylko do przodu. Czas skończyć obarczać innych odpowiedzialnością za to co nas spotyka i czas zacząć się chwalić, przyznawać i nagradzać za swoje sukcesy i osiągnięcia. Zakończę moim ostatnio ulubionym cytatem “Zawsze jest za pięć dwunasta aż do chwili, kiedy niespodziewanie będzie już pięć po. Teraz jest właśnie za pięć!” M. Bennewicz Tik tak tik tak moi drodzy!!!
CDN….
W ramach krótkiego podsumowania, w poprzednich wpisach obaliłam mity mówiące, że:
1. coaching jest podobny do innych dyscyplin (np.terapii, mentoringu, doradztwa);
2. chodzi w nim tylko o pozytywne myślenie i powtarzanie do siebie, że będzie dobrze; oraz
3. wyjaśniłam na czym polegają stosowane w coachingu pojęcia kojarzone przez niektórych z sekciarskim żargonem lub nierealnymi sloganami zupełnie oderwanymi od rzeczywistości, mającymi na celu mamić głupich, nieporadnych ludzi (poj. samoświadomość, balans życiowy-równowaga, cele).
Jeżeli jednak któremuś z was drodzy czytelnicy obije się o uszy pojęcie nie opisane przeze mnie, a zechcielibyście aby opisane zostało to...czekam na propozycje.
W tym wpisie chciałabym skupić swoją uwagę na tym po czyjej stronie leży odpowiedzialność za podjęte lub nie podjęte życiowe decyzje.
Pan X " Agnieszka czy ty masz w sobie tyle moralności aby wziąć na siebie tak dużą odpowiedzialność za czyjeś życie i nakierowywać ludzi którzy do ciebie przychodzą? Przecież to ingerencja w czyjeś życie, czyjeś decyzje, działania, a za tym stoją też inni ludzie, rodziny twoich klientów, przyjaciele, dzieci. Twoje nakierowywania zmieniają bieg historii konkretnych osób".
Moi drodzy po pierwsze coaching nie nakierowuje, nie ocenia, nie opiniuje!! Uważam, że trafny przykład poruszający tę kwestię podałam w pierwszym swoim wpisie pt. "Coaching o co tyle hałasu i z czym to się je?" Bo czy pytania poniżej można zaliczyć do naprowadzających, opiniujących czy radzących? Czy szczera udzielona odpowiedź na poniższe pytania naprawdę może negatywnie zmienić czyjąś historię?
1. Co jest dla ciebie najważniejsze?
2. Co sprawia, że jest to ważne?
3. Co chciałbyś w zamian tej sytuacji?
4. Co stoi na przeszkodzie?
5. Jak chcesz pokonać te przeszkody?
6. Co ty możesz zrobić aby osiągnąć/poczuć spokój/spełnienie? Itd itp....
Szukając małego czynnika wskazującego na nakierowywanie czy manipulację to tak...hmmm...to tak jak szukać postaci Wallyego z obrazka "Gdzie jest Wally?" Tylko tu symboliczny Wally/Nakierowywacz nie istnieje!
Inaczej by było gdyby coach powiedział:
1. Moim zdaniem powinieneś...
2. Spróbowałeś tego lub tamtego...
3. Nie przejmuj się tym, nie ma sensu....
4. Ja byłem w podobnej sytuacji, zrobiłem to i tamto i pomogło.
Takie zdania nie mają prawa pojawić się podczas sesji coachingowej ani wypowiedziane ani nie mają prawa przemknąć w myślach coacha! Więc jeśli czyta mnie jakiś coach któremu takie myśli są znajome to fajny moment na zatrzymanie się i popracowanie nad zarządzaniem sobą i...do przodu! Więc po czyjej stronie leży ta wzniosła odpowiedzialność i gdzie ta moja moralność?
Coach jest odpowiedzialny za:
1. postępowanie zgodne z etyką coachingu (bo jak każda profesja i coaching ma swój kodeks etyczny, czyli zbiór reguł mówiących co nam wolno, a czego nie),
2. znajomość i świadome stosowanie zasad, technik, narzędzi oraz modeli coachingowych,
3. świadome prezentowanie zbioru cech i umiejętności jakimi powinien operować mistrzowsko przez cały czas trwania procesu ( jak i po, bo przecież coaching to styl życia a nie tylko profesja za zł/euro za sesję!).
No właśnie procesu, bo coaching to proces czyli między innymi potrzebny jest czas aby zaistniała/y wprowadzane zmiany. To tak jak proces zmiany stanu skupienia wody. Potrzebny jest określony czas i stworzone odpowiednie warunki aby zaobserwować jak z trzymanej kostki lodu do szklani skrapla się woda, którą przelewając do czajnika odpowiednio długo podgrzewamy, w odpowiednio wysokiej temperaturze aby zaczęła parować. Następnie chłodzimy i do zamrażary żeby znowu był lód i tak dalej w koło Macieju bla bla bo przecież nie o wodzie chcę tu pisać. Tak też jest z procesem coachingowym, nie od razu kochani Rzym i Kraków zbudowano. Zdarza się jednak, że klienci przychodzą np. z życiowym dylematem. Powiedzmy, że chcą zmienić ścieżkę kariery podczas jednej pierwszej sesji i dziwią się gdy słyszą, że to niemożliwe podczas jednego spotkania. Kochani to trochę tak jakby wlać wodę do czajnika postawić na gazie i bez czekania nawet chwili oburzyć się, że woda nie paruje i nie nadaje się do zaparzenia kawy. Ba oburzyć się to mało powiedziane, pójdźmy o krok dalej; to tak jak uderzyć ręką w ten czajnik i przewracając go na ziemie wykrzyczeć "cholerna woda nie nadaje się do kawy to...to...to kawy nie będzie i już!" Więc moi drodzy realnie i cierpliwie z oczekiwanymi rezultatami bo wprowadzanie zmian to PROCES. Po za tym ważne jest również sprawdzenie wszystkich opcji i konsekwencji jakie przyniesie zmiana kariery na wszystkie inne sfery życia (od rodziny po zdrowie) nim wybierzemy ten "odpowiedni zawód" ale o tym szerzej już pisałam na wpisie o balansie życiowym, kto nie czytał to zapraszam.
Wracając do odpowiedzialności, coach odpowiedzialny jest za kierowanie procesem i dbanie aby nie zbaczać z kursu (czyli żeby sesja nie przerodziła się w pogaduchy przy kawie) oraz nie oddalać się od tego czym coaching jest. Coach nie ocenia, nie opiniuje, nie porównuje, nie daje rad ani wskazówek, wyłącza filtry swoich doświadczeń i wsłuchuje się w klienta całym sobą (tu mam też na myśli intuicję). I za to coach jest odpowiedzialny, za całą resztę tzn za podjęte decyzje, działania i ich efekty odpowiedzialność bierze klient.
Coaching jest formą wsparcia dla osób zdrowych psychicznie, więc dorosłych i odpowiedzialnych ludzi. Przed podjęciem sesji klient zapoznaje się z kontraktem w którym wyjaśnione jest czym jest coaching i do czego zobowiązuje się coach, a czego oczekuje od klienta. Jeden z czterech filarów coachingu mówi, że klient jest z natury kreatywną, pełną zasobów i pozbawioną braków całością. I tak jest!! Nie tylko dlatego, że tak jest napisane tylko, że to prawda. I jeżeli ktoś w to wątpi, to wątpi tylko sam w siebie, a to....można przepracować!
CDN...
Cele - ktoś mi powiedział, że mówienie o celach jest bardzo bezpłciowe, oderwane od rzeczywistości, bardzo amerykańskie, obce i oczywiście sekciarskie. Jednym słowem prania mózgu ciąg dalszy.
Moi drodzy czytelnicy, jeśli nie wiemy co robimy i po co to robimy to przychodzi taki dzień gdy siadamy na kanapie z piwkiem na przykład i mówimy “jakie to życie nudne i do dupy; praca, dom, i wszystko takie bezpłciowe i nic człowiek z tego życia nie ma…..”. Taki moment pustki, a niech jeszcze napatoczy się nawet mikroskopijna awanturka z szefem, kumplem czy partnerem lub coś pójdzie nie po naszej myśli i w ogóle pojawia się “po co to wszystko?” Dlatego właśnie cele są ważne w każdej dziedzinie i w każdej wykonywanej przez nas czynności! (oczywiście odpowiednio zbudowane ale o tym nie czas i miejsce). Jeśli gubimy cel wykonywanej czynności może pojawić się np. złość, rozdrażnienia, przygnębienie - niby zupełnie bez powodu lub jakiekolwiek inne uczucie dyskomfortu.
Jako pierwszy przytoczę przykład którym Jacek Walkiewicz urzekł mnie w swojej książce. Opisuje on swoją wizytę w myjni samochodowej, gdzie przed nim jest tylko jedno auto i wydawałoby się, że wszystko przejdzie szybko i gładko. Jedno auto przed nim on następny, myjnia samoobsługowa, rachu ciachu i w dalszą trasę. Ku zaskoczeniu właściciel auta nie tyle, że ogląda swoją już umytą maszynę z każdej możliwej strony to jeszcze wzywa obsługę i tym samym blokuje kolejkę na długo dłużej, ba myje auto po raz kolejny. Pan Jacek Walkiewicz traci w tym momencie cierpliwość i dochodzi do pierwszego starcia słownego...na dalszy ciąg zdarzeń zapraszam do lektury “pełna moc życia” ale skupię się na zakończeniu. Pan Jacek zadaje sobie pytanie o cel swojej wizyty w myjni i odpowiedź brzmi - umycie auta, a nie edukowanie ludzi. Tak też nie daje się ponieść emocjom i skupiony na celu unika w ten sposób przykrych konsekwencji, zyskuje spokój i osiąga cel.
Przykład nr. 2 Załóżmy, że mój ukochany nie pozmywał naczyń. Wracam z pracy i ciśnienie osiąga maksimum, a przecież jeszcze nie zdążyłam zaparzyć małej..no dobra dużej czarnej. Czekam tylko aż pojawi się w promieniu mojego wzroku aby wypuścić to ciśnienie i dać jasno do zrozumienia, że sytuacja mi się nie podoba, że wracam zmęczona, a on miał wolne i jak to i…….(niech każdy wstawi w miejsce kropek co uzna za najbardziej trafne, moje słowa wycięła cenzura). I nagle zadaję sobie pytanie jaki mam cel w tym, że wywrzeszczę tą złość na mojego ukochanego? co mi to da? co przez moje zachowanie osiągnę? Jaki jest mój główny cel z którym wracałam do domu (nim jeszcze zauważyłam brudne naczynia)? Chcę się wyładować ? Ale jakie to przyniesie konsekwencje? np. awantura, kwaśna atmosfera itd.. i nie oszukujmy się to uniemożliwi mi relaks i odpoczynek po ciężkim dniu pracy. Co sprawia, że te parę talerzy wywołało takie ciśnienie i czy mój wybuch w tym momencie sprawi że one znikną? Cholera nie! One nie znikną! Więc jaki jest mój główny cel? Chcę aby w kuchni był porządek? W myślach - miał to uczynić mój partner, a nie ja. Jaka część pań zakasa rękawy nawet gdy on mówi “kochanie wiem, że miałem to zrobić ale coś tam coś tam ale zostaw je zrobię to teraz”. O nie, teraz zaczyna się prawdziwy spektakl.
Ja: Nie ja to zrobię ahh nie można na ciebie liczyć. ja biedna, wracam zmęczona i do garów no tak ja to teraz muszę robić.
On: ale nie musisz ….(przerwane przeze mnie)
Ja: no widzę jak nie muszę itd itp.
Co chcę pokazać przez to zachowanie? Co zyskuję, a co tracę? Co jest dla mnie najważniejsze w tym momencie?
A jakby ta sytuacja wyglądała gdybym skupiła się na swoim głównym celu? Moim prawdziwym celem jest spokój po pracy i wypicie dobrej latte. To jest mój CEL i to był mój cel od momentu gdy wyszłam z pracy do momentu gdy zaskoczył mnie widok brudnych naczyń.
Więc po pierwsze: skupiam się na celu. Cel = spokój/relaks po pracy, w towarzystwie latte, bujanego fotela, podnóżka i akompaniamencie wybranej przeze mnie muzyki.
Po drugie : oceniam sytuację, stwierdzam fakty. Faktem jest, że naczynia w zlewie są i krzyczą “hello”. Co robię z tym faktem? Ja im na to też “hello” i... wychodzę z kuchni.
Gdy mój ukochany ma ochotę zacząć ( nie tylko ma ochotę ale i zaczyna) “nie zrobiłem bo...ponieważ itp.: urywam i mówię “Kochanie wróciłam z pracy jestem już w domu i piję moje latte nie obchodzi mnie, że one tam są i dlaczego. Cieszy mnie natomiast, baa niezmiernie mnie cieszy, że mnie to nie dotyczy, bo wiem, że i tak ty ogarniesz temat, a że jeszcze nie jest ogarnięty, to po prostu...wyłożę nogi na kanapie.” Cel osiągnięty! Mój cel! Ktoś inny w podobnie wyglądającej sytuacji może postawić sobie zupełnie inny ale ten był mój i go osiągnęłam, nie dając się wytrącić z drogi do jego osiągniecia przez sytuację “naczyniową”.
Cele ważne są w każdych dziedzinach naszego życia oraz w każdym naszym zadaniu inaczej odczuwamy mało przyjemne uczucia. Podam kolejny przykład dotyczący wyznaczania celów w asertywności. W asertywnych zachowaniach cele też są bardzo istotne! Bo nie chodzi o to aby być asertywnym dla samego bycia asertywnym. I pamiętajmy, że każda osoba ma prawo do zmiany zdania. Załóżmy, że od tygodnia nie możesz się doczekać aby obejrzeć pewien konkretny film, okazuje się, że osoba z którą chcesz iść zmienia plany i chce obejrzeć inny. Nie będę podawała opcji asertywnych zachowań w tej sytuacji ale skupię się na celu. Jaki jest twój główny cel?
Jeżeli twoim celem będzie obejrzenie tego filmu to obejrzysz choćby i sam. Ale jeśli prawdziwym celem było spędzenie miłego wieczoru w towarzystwie tej konkretnej drugiej osoby to…? Czy gdy postawisz na swoim tracąc z oczu główny cel nadal będziesz czuć się dobrze? Jeśli postawisz na swoim i zobaczysz oczekiwany przez ciebie film ale bez osoby z którą chciałeś spędzić wieczór czy poczujesz się usatysfakcjonowany? Skup się na swoim calu w każdej wykonywanej czynności, a unikniesz uczuć dyskomfortu gdy coś z zaskoczenia prowizorycznie przysłoni twój cel i zechce zbić cię z tropu. Znając swoje cele działasz pewniej, spokojniej i łatwiej podejmujesz decyzje. Nawet piekąc ciasto dobrze jest wiedzieć po co je pieczesz. Czy dla samej siebie? Czy dla innych? Chcesz pochwały? Czy po prostu zjeść ciasto? Jeśli moim celem jest np. zjeść ciasto i niesamowitą frajdę sprawia mi proces jego wykonywania ale załóżmy, że coś pójdzie nie tak i jednym słowem je schrzanię (np. dodam soli zamiast cukru albo ustawię złą temperaturę). W zastępstwie za obrzucanie się wyzwiskami i krzyczenie, że pieczenie nie dla mnie, że nie umiem itp. wybuchnę śmiechem, powiem że innym razem wyjdzie super, a że moim celem jest zjeść ciacho bo mam ochotę to zyskam na spacerze do sklepu.
Mam nadzieję, że podane przykłady trochę wam rozjaśniły te już nie tylko amerykańskie czcze gadanie o celach. Jeśli nie lub coś jeszcze nie jest jasne z tego o czym piszę to... piszcie.
CDN....
Balans życiowy - równowaga. Najczęściej pojawiające się pytania i opinie z którymi się spotkałam to: Czyli że co? zostań buddystą hmmm może joga? Medytacja? Ojj czuję sektę! Mieszanie w głowie!
Kochani chodzi o to, żeby zobaczyć życie z każdej strony, a nie tylko jednej. Nie jesteśmy tylko pracownikami, szefami, mężami, żonami, kochankami, przyjaciółmi, kolegami, sąsiadami, rodzicami, dziećmi itp. pełnimy prawie wszystkie te role jednocześnie ( czasami nawet wszystkie ).
Co za tym idzie nasze życie składa się z więcej niż jednej sfery: kariera, pieniądze, przyjaciele, rodzina, partner życiowy, otoczenie w domu i pracy, zdrowie, czas wolny ( zabawa i rekreacja ), rozwój osobisty.
Wyobraźmy sobie, że masz wrażenie, że w prawie każdej z tych dziedzin jest super poza karierą. Przychodzisz do coacha i chcesz nad tym popracować. Załóżmy, że marzy ci się wyższe stanowisko w korporacji w której obecnie pracujesz. Brzmi super każda dziedzina życia zajebiście sielankowa, tylko opracować drogę do awansu z coachem i skoro coaching efektywny to sukces murowany i...życie jak z filmów amerykańskich, pozycja, kasa, rodzina, zdrowie i wypady na golfa czy kort tenisowy raz w tygodniu ( pominęłam przykłady zachowań zaliczanych często jako niezdrowe, nielegalne czy niemoralne ale niech każdy zobaczy oczyma swojej wyobraźni sceny ze swoich ulubionych filmów amerykańskich czy to będzie “7th heaven”, “wolf of wall street” czy “pulp fiction” to już zostawiam wam ). Brzmi fajnie co? Gotowi na ciąg dalszy?? (po co pytam jak i tak napiszę).
Nazwę mojego bohatera pracującego nad coachingiem kariery Piotrem. Załóżmy, że trafił na coacha który wziął sobie do serca, że sukces klienta to jego sukces i ten awans właśnie nim jest, więc do dzieła budujemy drogę do awansu! Sukces osiągnięty po 3 miesiącach starań Piotra.
Rok po otrzymaniu awansu nasz bohater udaje się do coacha i mówi: "Rok temu jedyne czego brakowało mi do szczęścia to ten zasrany awans, dziś tylko on działa dobrze, reszta się posypała. Z awansem przyszły nowe obowiązki, inne godziny pracy, jeszcze więcej obowiązków i odpowiedzialności, więcej godzin pracy, więcej stresu, o rany dużo więcej. Mniej czasu dla żony i dzieci z czego ciągłe pretensje więc nawet jak był czas to lepiej uciec z domu do znajomych żeby nie słyszeć pretensji." Niewyspanie, zabieganie, stres i...zdrowie siada, kondycja też nie najlepsza bo czasu brak na tenisa itd itd….jedno napędza drugie.
Obojętnie nad czym nie przyjdziesz popracować coach zapyta o wszystkie sfery twojego życia. Zapyta co w każdej z nich jest najważniejsze dla ciebie na dziś i jaki wpływ będzie miała twoja wprowadzana zmiana na wszystkie inne. Właśnie żeby nie dopuścić do takiej sytuacji, że pracujesz nad jednym nie będąc świadomy konsekwencji tychże zmian na inne sfery twojej codzienności. Pracując nad “A” sprawdź jak zmieni się “B” “C” i “D” i zapytaj siebie czy naprawdę tego chcesz i co jest najważniejsze? Równowaga między życiem prywatnym, rodzinnym i zawodowym jest bardzo ważna. Jeżeli kładziesz nacisk tylko na jeden aspekt, drugi zawsze ucierpi, a to prędzej czy później prowadzi do większych frustracji, poczucia braku zrozumienia i możesz mieć wrażenie, że dajesz z siebie co najlepsze i starasz się i poświęcasz, a tu odwrotny efekt. No właśnie poświęcasz…
Temat "poświęcenia się" pięknie zobrazował pan Jacek Walkiewicz podczas jednego ze swoich seminarium: gdy robisz na śniadanie jajecznicę na boczku to wiedź, że kura dała z siebie 100%, dała z siebie wszystko ( dzięki czemu masz jajka na śniadanie ) natomiast świnia…..świnia się poświęciła. I tu nie mogę się powstrzymać żeby nie zadać pytania: jak to wygląda u was drodzy czytelnicy? Częściej dajecie z siebie wszystko czy się poświęcacie?
Wracając do pojęcia równowagi, czy jest ona ważna tylko w sferach życia? Nie. Ważna jest również jeśli chodzi o nasze potrzeby, pragnienia i marzenia. Jeśli koncentrujemy się tylko na jednych zaniedbując drugie tak samo dochodzimy do momentu frustracji czy wypalenia czy tym podobnych stanów.
Mam nadzieję, że teraz pojęcie balansu życiowego nabrało tak samo bezpieczniejszego znaczenia jak wcześniejsza "samoświadomość". I tak samo jak opisywana w poprzednim wpisie "samoświadomość", "równowaga życiowa" nie jest już pustym sloganem oderwanym od rzeczywistości.
W kolejnej części opiszę cele.