Menu
logo irlandia.ie

Polski budżet 2011

Share

sejmDzisiaj do Sejmu powinien wpłynąć projekt budżetu na 2011 rok. W przyjętym przedwczoraj projekcie zapisano 40-miliardowy deficyt. Dochody państwa w 2011 roku mają wynieść ponad 272 miliardy 300 milionów złotych, zaś wydatki przekroczą 313 i pół miliarda złotych.

Rząd przewiduje wzrost PKB o 3,5 procent, a inflacji o 2,3 procent. Władze chcą ograniczyć deficyt budżetowy, zamrażając w przyszłym wynagrodzenia w budżetówce oprócz wynagrodzeń nauczycieli, których pensje wzrosną od września o 7 procent.
Od 1 marca rząd zamierza zmniejszyć też zasiłek pogrzebowy z prawie 6 tysięcy 400 złotych do 4 tysięcy. O 1 procent w przyszłym roku wzrośnie podatek VAT. Zlikwidowana ma być również ulga w akcyzie na biopaliwa. Założenia budżetu krytykuje opozycja, broni ich natomiast Platforma Obywatelska. Szef jej klubu parlamentarnego Tomasz Tomczykiewicz uważa, że 40-miliardowy deficyt nie jest przerażający, biorąc pod uwagę, iż 30-miliardową "kotwicę" deficytu budżetowego przyjęto, gdy wzrost gospodarczy przekraczał 7 procent. Dziś europejska i światowa gospodarka mocno się cofnęła, a przed kryzysem obroniła się tylko polska gospodarka. Tomczykiewicz przekonuje, że planowana w ustawach okołobudżetowych podwyżka podatku VAT i akcyzy nie będzie dotkliwa dla obywateli. Wzrost VAT o jeden procent i obniżenie podatku na żywność przetworzoną sprawi, że obciążenia dla konsumentów nie będą, jego zdaniem, zbyt duże. Według Tomczykiewicza, przeciętny kierowca nie odczuje też zmiany opodatkowania paliw.

Szef klubu PO ma nadzieję, że wzrost PKB będzie w przyszłym roku większy niż planowane 3 i pół procent oraz że nie będzie potrzeby nowelizacji budżetu. Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak mówi natomiast, że to bardzo zły budżet. Jego zdaniem, rząd funduje nam monstrualną dziurę budżetową. Deficyt budżetowy przekroczy 40 miliardów złotych, podczas gdy w 2007 roku rząd PiS-u przedstawiał deficyt prawie o połowę niższy. Zdaniem Błaszczaka, rząd podnosząc podatek VAT szuka pokrycia swojej niekompetencji w kieszeniach podatników. Poseł PiS dodał, że budżet będzie realizował politykę premiera Donalda Tuska, polegającą na kupowaniu czasu do kolejnych wyborów. Zdaniem Błaszczaka, prowadzi to niechybnie "ścieżką węgierską" do poważnych tarapatów gospodarczych i finansowych.

Projekt budżetu krytykuje też przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Grzegorz Napieralski. Jego zdaniem, to najgorszy budżet, jaki przygotowała Platforma Obywatelska. Przywódca Sojuszu dodaje, że miał to być budżet przełomu i naprawy, a jest budżet upadku. Nie widać w nim żadnej wizji naprawy finansów publicznych i ratowania tragicznej sytuacji. Zdaniem Napieralskiego, podwyżka VAT-u uderzy w najsłabszych i najbiedniejszych, a podwyżka VAT-u na książki uderzy we wszystkich, gdyż doprowadzi na przykład do wzrostu cen podręczników szkolnych. Szef SLD oczekuje od rządu, że przedstawi całościowy program naprawy finansów publicznych, a nie wycinkowe propozycje. Zdaniem Napieralskiego, albo naprawia się finanse według całościowego planu, albo zabiera się pieniądze poszczególnym grupom. "To jest bardzo niepoważne, co robi premier" - podkreślił przywódca Sojuszu.
Ekonomista BZ WBK Piotr Bujak uważa, że przyszłoroczny budżet nie pomoże w poprawie sytuacji finansów publicznych. Ekspert wskazuje, że mimo licznych apeli kolejne rządy nie podejmują decyzji, które ograniczyłyby tempo, w jakim rosną wydatki publiczne. Do najpilniejszych kroków, jakie powinny zostać podjęte, ekonomista zalicza ograniczenie emerytalnych przywilejów służb mundurowych i górników oraz reformę KRUS-u.

Rada Ministrów przyjęła też strategię zarządzania długiem publicznym na najbliższe 4 lata, której celem jest minimalizacja kosztów obsługi długu publicznego. Piotr Bujak podkreśla jednak, że w najbliższych latach dług publiczny będzie niebezpiecznie blisko poziomu 55 procent w relacji do PKB. W razie przekroczenia tego progu zostanie zamrożona znaczna liczba wydatków publicznych, co zaszkodzi polskiej gospodarce - ostrzega ekspert.

Zdaniem Lecha Pilawskiego z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, projekt budżetu na przyszły rok jest bardzo ostrożny i dzięki temu realny. W jego opinii, ryzyko przekroczenia progu deficytu finansów publicznych jest ciągle duże. Innego jednak budżetu w obecnych warunkach zrobić się nie dało, tym bardziej, że nie mamy rezerw - uważa ekonomista. Dodaje, że ten budżet jest również efektem niewprowadzania przez wiele lat potrzebnych reform. To zaś, co można zrobić, przyniesie efekty dopiero w 2012 i kolejnych latach. Lech Pilawski zwrócił uwagę na konieczność ograniczania bezsensownych, jego zdaniem, wydatków publicznych i optymalizacji pomocy społecznej. Jeśli zaś będzie potrzebna podwyżka podatków, to musi ona zmierzać w taką stronę, by nie ograniczać rozwoju firm.

Parlament ma cztery miesiące, by uchwalić budżet i przekazać ustawę do podpisu prezydentowi, który ma na decyzję siedem dni. Jeśli posłowie i senatorowie nie zdążą przyjąć budżetu w konstytucyjnym terminie, prezydent może podjąć decyzję o skróceniu kadencji Sejmu. Ma na to dwa tygodnie.